Dzień dwunasty – 03.10.2021 – Livorno/Florencja/Piza – zostaliśmy na statku. Widok zza burty też nie był zbyt ciekawy, chociaż od strony naszego balkonu jeszcze dość znośny.. ale po drugiej stronie typowy port..
Zauważyliśmy, że mnóstwo osób zostało na statku tego dnia, tylko nieliczni wykupili wycieczki. Bez sensu było wydawać ponad 100$ za 3-4 godzinną wycieczkę, a samemu wyjść nie można było. Może kiedyś sami tu przyjedziemy i wtedy zwiedzimy te miejsca. Poza tym dziś pakowanie, a jutro z rana trzeba opuszczać statek, więc łapię ostatnie promyki słońca, kąpię się w basenie i leniuchuję na maksa.. Zwiedziłam też kolejne piętra statku, ale niestety muszę stwierdzić, że w porównaniu z MSC, to Norwegian nie przypadł mi za bardzo do gustu. Przede wszystkim brak animacji przy basenie, brak warsztatów czy pokazów kulinarnych, brak tej atmosfery, która jest na MSC. Nie wiem od czego to zależy, bo mówi się, że każde miejsce tworzą ludzie, a nie meble, ale tu brakowało mi tak wiele.. Nie było Latynosów, a to z nimi zabawa zawsze jest wspaniała.
Gdybym miała komukolwiek polecić statek, a do tego na pierwszy rejs, to zdecydowanie nie ten. Choć wielki i naprawdę ładnie urządzony, to brak tutaj tej iskry, tego czegoś co tworzy klimat.. i to nie wina pandemii. To mój dziewiąty rejs więc mam jakieś porównanie, choć pewnie i tak znikome. Najwięcej było tutaj Amerykanów, bo to amerykański statek, mimo inaczej brzmiącej nazwy. Załoga to w 80-90% Filipińczycy – zawsze uśmiechnięci i pomocni. Wystrój statku? Taki sobie i to nie chodzi o przepych.. i na pewno jego ogromnym minusem było zbyt mało przestrzeni wokół głównego basenu na 15-tym piętrze. Mimo jego wielkości akurat tu było po prostu ciasno, a już sobie w ogóle nie jestem w stanie wyobrazić jak tu jest przy pełnym obłożeniu. Ale były też miejsca, jakich nie było na innych statkach, jak np. Illusionarium. Ale ludzie.. zdecydowanie wolę Latynosów, którzy bawią się od rana do wieczora. Tu było tak jakoś smutno.. ale to też miało swój urok..
Nastał wieczór, ostatni na statku więc przyszedł moment pakowania. Do godz. 24:00 trzeba wystawić walizki przed kabinę. Przyszły też nasze testy na Covid-19 – obydwa ujemne. Przyniesiono nam też nasze zakupione w Neapolu butelki.
Przyszedł też rachunek – na szczęście wykupiliśmy sobie pakiet All inclusive i rachunek nas nie zaskoczył. Za 149$ od osoby dodatkowo mieliśmy wszystkie napoje gratis, w tym alkoholowe oraz wstęp do różnych restauracji, mieliśmy również zniżkę 50$ na kabinę do każdej wykupionej wycieczki. Jedynie 15,5$ od osoby za każdy dzień trzeba było zapłacić jako tzw. napiwki, ale o tym wiedzieliśmy przed wykupieniem rejsu i to jest praktycznie na każdym statku, każdej linii. Czasami jest to 10$, a czasami 15$ od osoby za każdy dzień. Okrętując się pierwszego dnia niektórzy wpłacali depozyt w gotówce, a niektórzy dawali kartę kredytową, z której potem to wszystko ściągają. Jeżeli rachunek się zgadza, to nie trzeba robić absolutnie nic, jeżeli nie to trzeba zejść do recepcji i wyjaśnić. Zawsze zejść do recepcji muszą osoby wpłacające w gotówce – żeby się rozliczyć – dopłacić lub wziąć zwrot gotówki. My daliśmy kartę, rachunek się zgadzał więc nic nie musimy robić. Walizki spakowane, wystawione przed kabinę, to idziemy na górę miło spędzić tą ostatnią noc.. a tam wszyscy jacyś smutni, większość już ubrana tak jak pierwszego dnia, mimo że jest cieplutko – czuć koniec wakacji..
Dzień trzynasty – 04.10.2021 – Civitavecchia/Rzym/Monachium/Wrocław – Rano obudziliśmy się już w porcie w Civitavecchia.
Ubieramy się i idziemy na śniadanie. Po śniadaniu jeszcze żegnamy się z innymi i pomału wychodzimy ze statku. Za 2 euro od osoby jedziemy autobusem z portu na dworzec kolejowy w Civitavecchia. Wycieczka skończona..
I dobrze, że wcześniej nie kupiliśmy biletu powrotnego z Civitavecchia, bo myśleliśmy żeby tutaj spędzić na miejscu jeszcze kilka godzin, ale miasteczko jakieś puste.. większość knajpek czy sklepików pozamykane, dlatego decydujemy się, że pojedziemy do Rzymu pierwszym pociągiem – jeszcze tylko sprawdzić który jedzie najkrótsza trasą. Ten o godz. 9:43 z peronu pierwszego.. kupujemy bilety, sa po 4,60 euro od osoby, wsiadamy i ruszamy. Około 10:30 byliśmy już w Rzymie.
Oddajemy bagaże do przechowalni – koszt to 6 euro za sztukę i ruszamy w miasto. Idziemy jeszcze sprawdzić o której godzinie mamy autobus, którym pojedziemy na lotnisko Fiumicino – jest o 15:00 – od razu kupujemy bilety, ich koszt to 6,90 euro od osoby. No to mamy 4 godziny czasu! Pierwsze kroki robię do kafejki i zamawiam espresso.. siedzimy bez maseczek i za chwilę pojawia się straż, która prosi o założenie maseczki i pokazanie paszportu covidowego lub opuszczenie kafejki. Wszyscy w środku w maseczkach, z tych emocji dnia dzisiejszego nawet tego nie zauważyłam. Wypiliśmy na miejscu pyszną kawę i wyszliśmy.
Zastanawiamy się co robić.. czy jechać gdzieś specjalnie, czy po prostu sobie pochodzić na spokojnie. I znowu przyszedł nam z pomocą przypadek – na naszej drodze stanął mężczyzna, który oferował bilety na Sightseeing Bus – otwarty autobus, ale nie sądziliśmy, że można kupić bilet na krócej niż 24 godziny, a można. Był do wyboru na jeden przejazd bez wysiadania, na 5 godzinną przejażdżkę z możliwością wsiadania i wysiadania gdzie się chce oraz oczywiście dobowy i na 2 doby. Kupiliśmy ten 5 – godzinny za 18 euro od osoby. Tym razem trafił nam się cudownie różowy autobus.. wsiedliśmy i ruszyliśmy.
Wiele miejsc już nam było znanych, ponieważ kilka lat temu wybraliśmy się do Rzymu na City Break, ale fajnie było to wszystko zobaczyć raz jeszcze. Rzym się chyba nigdy nie znudzi. Minęliśmy St. Mary Major i Colloseum – tu nie wysiadamy.. za to wysiedliśmy przy moście S. Angelo i spacerkiem doszliśmy prawie do Watykanu. Po drodze ktoś grał.. ktoś karmił mewy..
Znowu wsiadamy do następnego autobusu i tym razem wysiadamy na Via Veneto skąd niedaleko jest do schodów hiszpańskich i fontanny di Trevi.
Idziemy sobie pieszo, po drodze kupując jeszcze kawę w Trinita Bar – i tu spotkałam się pierwszy raz w życiu z czymś takim, że kawa pita na miejscu kosztuje 1,5-2,5 euro, a ta którą chcemy wziąć na wynos kosztuje 4-5 euro. Biorę espresso i latte.. pijemy spokojnie w środku przy barku. Fajne klimatyczne miejsce..
W końcu ruszamy dalej. Schody Hiszpańskie.. fontanna u jego stóp – zawsze robią na mnie wrażenie. Dużo ludzi sobie tu przysiadło, ja też. Piękne miejsce. Pamiętam legendę związaną z tą fontanną………. Ale dziś nie o tym. Idziemy dalej..
Czas nam się bardzo szybko kurczy.. W końcu doszliśmy do Fontanny di Trevi. O każdej porze dnia i roku wygląda cudnie. Spędzamy tutaj dłuższą chwilę i z mapą w ręku kierujemy się do kolejnego przystanku, skąd pojedziemy już na Termini – skąd odjeżdża nasz autobus, którym pojedziemy na lotnisko. Czas niestety w miejscu nie stoi, dochodzi już 14:30 – a trzeba jeszcze odebrać bagaże z przechowalni, a tam może być kolejka..
Nie mogłam sobie odmówić zrobienia tutaj kliku zdjęć więcej.. to miejsce jest magiczne…………….
Na zjedzenie obiadu w Rzymie zabrakło już czasu. Teraz już prosto na dworzec, ani autobus ani samolot na nas czekać nie będzie. Jeszcze tylko kilka ostatnich zdjęć i dojeżdżamy do Termini..
Odbieramy bagaże, wsiadamy do autobusu i jedziemy na lotnisko..
Samolot odlatuje o godz. 18:05………….. I tak samo jak w tą stronę, lecimy najpierw do Monachium około 1,5 godziny, potem niecałą godzinkę spędzimy na lotnisku i 50-minutowy lot z Monachium do Wrocławia………… No to wsiadamy do pierwszego samolotu i fruuuuuu.. niestety maseczki obowiązkowe! Nie jest to wygodne..
Teraz kolej na następny lot.. w międzyczasie zrobiło się już ciemno, a do tego zmęczenie zaczyna wychodzić, ale jeszcze chwilka i będziemy w domu..
Koniec podróży, tej podróży, ale już myślimy o kolejnej. I znowu stwierdzam, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej i że fajnie znowu leżeć w swoim łóżku.. dziś będę mieć piękne sny.. Wroclove przywitał nas fajną temperaturą, więc w klapkach dojechałam do samiuśkiego domku..
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, czyli ostatnia relacja z 12-dniowego rejsu, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami, najlepiej zacząć czytać od pierwszej części..
Część I – tak to się zaczęło..
Część II
Część III
Część IV – przedostatnia
I jak zawsze, będzie mi bardzo miło jak zostawisz ślad/komentarz, że tu byłeś..
A jeżeli mój artykuł spodobał Ci się, to będzie mi bardzo miło, jak postawisz mi kawę -> uwielbiam kawę! A zgromadzone środki przeznaczę na pewno na dalsze rozwijanie swojej wiedzy, na pomaganie i wspieranie innych oraz na czas, który przeznaczam na tworzenie mojego bloga.. i z góry bardzo Ci dziękuję za tą pyszną kawę………..