Według św. Augustyna „świat jest książką i ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę” – coś w tym jest..
To była piękna, mocno sentymentalna podróż. Całe moje dzieciństwo spędziłam w Grecji, a sporą jego część właśnie w Atenach. Mój ojciec chrzestny był Grekiem. No to lecimy..
Po wielu latach dotarłam w końcu do Aten, ale tylko na jeden dzień, podczas rejsu po Morzu Śródziemnym w 2021 roku i jeszcze bardziej zatęskniłam za tym pięknym miastem, dlatego już po kilku miesiącach siedziałam wieczorem na tarasie hotelu.. przy samym Monastiraki Square sącząc wino i patrząc na cudownie oświetlony Akropol. To był luty 2022.. u nas w Polsce zima, a tu jakby już przedwiośnie – dość ciepło, choć nie upalnie.
Przyjechaliśmy na lotnisko w Grecji dość późno, mieliśmy śródlądowanie i przesiadkę w Niemczech – tam jak zobaczyłam leberkase, to nie mogłam się oprzeć, tu z kolei wróciło wspomnienie z częstych kiedyś wyjazdów do Monachium..
Z lotniska do samych Aten dostaliśmy się miejskim autobusem X95..
Cypr to taka magiczna wyspa, na którą pojedzie się raz i chce się tam wracać ciągle.. Nie mam pojęcia dlaczego, ale bardzo często myślę o tej wysepce.. Dla mnie to miejsce prawdziwego chillout-u, wyciszenia, nostalgii.. Dlatego na pytanie męża: gdzie chciałabym spędzić w tym roku urodziny bez wahania odpowiedziałam, że tu.. i w dniach 20-27.10.2022r byłam w tym cudownym miejscu, a teraz serdecznie zapraszam Was w tą podróż razem ze mną..
W końcu po bardzo intensywnym tygodniu zwiedzania nadszedł czas na relaks. Nasz hotel usytuowany był na lagunie, pomiędzy morzem, a rzeką – wybraliśmy Club Bentota.. więc prosto z autokaru poszliśmy prosto na łódkę, z walizkami.
I przyszedł czas na pobyt w hotelu i zasłużony odpoczynek.. ale jak to u nas bywa, nie potrafimy siedzieć na tyłku, tylko wciąż nam mało..
Pierwsze wrażenie w hotelu? Fajny.. i nie zatłoczony. Ponieważ było to już późne popołudnie, ale jeszcze widno, to pierwsze co sobie zamarzyłam, to była kąpiel w morzu.. fajna plaża.. zostaliśmy aż do zachodu słońca.
Okazało się też, że dziś jest Poya, czyli dzień pełni księżyca, które występuje cyklicznie co miesiąc.
Jest to święto ważne dla wszystkich buddystów na całym świecie, a termin wywodzi się z sanskrytu od słowa uposatha, co oznacza ‘dzień postu’. Często w te dni sklepy i firmy są zamknięte i jest zakaz sprzedaży alkoholu i mięsa, kluby nocne nie działają, ani kina. Zabronione są też wszelkiego rodzaju koncerty na świeżym powietrzu. Księżyc był faktycznie cudowny tego wieczoru, wystawiłam też swoje nowe kryształy na jego działanie.. aby potem przez cały miesiąc oddawały swoją moc.. Buddyści na Sri Lance wierzą, że Budda przybył do ich kraju z Indii w pierwszy dzień pełni księżyca w styczniu.. Niektóre Poya są obchodzone bardzo uroczyście, palone są latarnie, budowane ogromne namioty, a ludzie otrzymują darmowe jedzenie i picie. Ma to nakłonić ludzi do uczestnictwa w obrzędach religijnych i pójście do świątyni, ale dla wielu osób jest to po prostu dzień na relaks i odpoczynek. Dzień Poya to święto dla buddystów, ale jest świętem publicznym więc uważa się, że jest świętem dla wszystkich religii na Sri Lance. I tak cudownie przy blasku księżyca minął nam pierwszy wieczór.. Zdobyliśmy też nowego przyjaciela – pieska.. i żabę..
Po bardzo wczesnym śniadaniu pojechaliśmy w stronę miejscowości Kithugalla na.. rafting.. o matko bosko, jakiego miałam pietrusia! Całą tą drogę zastanawiałam się: iść czy nie iść – to zdecydowanie nie moja bajka, choć uwielbiam wyzwania. Za pierwszym razem, w roku 2014 nie odważyłam się, ale nie tylko ja.. za to wraz z kilkoma uczestnikami podziwialiśmy tą eskapadę z wiszącego nad rzeką mostku.. ale tym razem WSZYSCY skorzystali z raftingu po rzece Kelani. To była dobra decyzja! Chyba bym żałowała, choć skoro czegoś się nie spróbuje, to nie wiadomo czy tego czegoś żałować. Niemniej po pierwszej fali krzyknęłam do męża, że chyba jednak żałuję, ale odwrotu już nie było…. a poniżej krótka relacja – film na Youtube.. do dziś trzęsą mi się na samą myśl nie tylko nogi….
Na koniec jednak, jak nikt nie wypadł z pontonów, a chyba tego bałam się najbardziej, bo wszędzie było mnóstwo wystających głazów i kamieni, to stwierdziłam, że było warto. To niezwykłe miejsce było scenerią w filmie „Most na rzece Kwai” – faktycznie w filmie użyto tych cudownych krajobrazów, choć film opowiadał o zupełnie innej rzece i innym kraju..
Uwielbiam wracać tam, gdzie było mi dobrze i gdzie byłam szczęśliwa i dlatego w styczniu 2022r postanowiliśmy z mężem wrócić po 8 latach na Sri Lankę. Czy się zmieniła? Hmm.. i tak i nie.. na pewno ja się zmieniłam.
Tym razem jechałam tam z zupełnie inną świadomością i wiedzą na temat tego kraju, ludzi, ale i Ajurwedy, którą poznałam w 2011r w Indiach, a w 2014r zakochałam się w niej właśnie na Sri Lance.. Przez ten cały czas w głowie miałam cudowne ajurwedyjskie zabiegi, a zwłaszcza masaże. Inne niż w Tajlandii i inne niż gdziekolwiek indziej. Masaże ajurwedyjskie są przede wszystkim lecznicze, ale mogą być też relaksacyjne. To tak jak z medytacją – która nigdy nie będzie modlitwą, ale modlitwa może być medytacją..
Akurat byłam w trakcie mojego kursu na konsultanta i terapeutę Ajurwedy, dlatego ten wyjazd był bardziej duchowo-zmysłowy. Dlaczego? Bo mając inną wiedzę i świadomość wiele rzeczy odbieramy inaczej.. a gdy jeszcze kochamy tą inność, to już w ogóle tworzy się bajka…………. A Ajurweda jest praktycznie na każdym miejscu w tym pięknym kraju.
Podróż o smaku herbaty z cynamonem.. no to zaczynamy..
CYPR – miejsce narodzin Afrodyty – to niewielka wyspa o powierzchni zaledwie 9251 km², którą nie wiem dlaczego, ale ciągle pomijałam w swoich planach.. myślę, że spokojnie można tu przyjechać na dwa tygodnie i człowiek na pewno nie będzie się nudził. My mieliśmy tylko tydzień, zobaczyliśmy niewiele, za to spędziliśmy cudownie czas zwiedzając tą wyspę na rowerze.. Ponoć u jego wybrzeży narodziła się grecka bogini Afrodyta i choć tym razem nie odwiedziłam miejsca gdzie to się podobno wydarzyło, to wiem, że tutaj wrócę.. to miejsce zauroczyło mnie! Jej atrakcje są niezwykłe, a ja zobaczyłam zbyt mało, ale tak chcieliśmy, na spokojnie spędzić tutaj czas. No to w drogę, zabieram moją ulubioną torbę i jedziemy..
No to w drogę..
Afrodyta – w mitologii greckiej bogini miłości, piękna, kwiatów, pożądania i płodności, najbardziej urodziwa z bogiń antycznych mitów, a jej rzymską odpowiedniczką była Wenus. Są różne wersje mówiące o jej pochodzeniu, niemniej w każdej z nich pojawia się Cypr jako miejsce jej narodzin, który stał się jej ulubionym miejscem. A to czy powstała z połączenia odciętych sierpem genitalii Uranosa i białej piany czy była córką Zeusa i Diony czy Uranosa i Hemery, a może córką tytanów Okeanosa i Tetydy ma teraz jakieś znaczenie? Z pewnością informacja, że u wybrzeży Cypru się narodziła nadaje tej wyspie niezwykłej tajemniczości. Jej atrybutami była piana, gołąb, mirt, lustro, delfin, ale i złote jabłko – które jak mówi legenda stało się jabłkiem niezgody i doprowadziło do wojny trojańskiej. Często Afrodyta ze względu na swoje pochodzenie była nazywana Cyprianką, była matką Boga Miłości EROSA oraz żoną ponoć najbrzydszego z Bogów HEFAJSTOSA..
.. ale nie będę się teraz rozpisywać na temat mitologii greckiej (którą uwielbiam od dzieciństwa!), ale zachęcam, że jeżeli wybierasz się do Grecji to warto by było troszkę ją poznać.. wówczas zwiedzanie różnych miejsc jest zupełnie inne….
Ta wyspa z pewnością zachwyci Was licznymi starożytnymi ruinami i stanowiskami archeologicznymi, pięknymi plażami, zabytkowymi wioskami, malowniczymi górami i tętniącymi życiem miastami. Jest idealnym miejscem na wypoczynek zarówno dla miłośników historii, kultury, natury jak i błogiego lenistwa. I właśnie My wybraliśmy to ostatnie – choć nie do końca było to lenistwo, ponieważ już po pierwszym dniu zdecydowaliśmy się, że nie będziemy nigdzie pędzić, że nie wypożyczymy auta ani żadnego skutera czy quada, tylko weźmiemy rowery i co nam się uda dzięki nim zobaczyć, to się po prostu uda. Teraz z perspektywy czasu widzę, że była to bardzo dobra decyzja.. a dlaczego? Zapraszam na dalszą część.. może i Ciebie zainspiruję choć troszkę do takiej formy zwiedzania. Szczerze, to ja teraz kiedy to piszę, 2 dni od powrotu z Cypru, bardzo chętnie wróciłabym tam z powrotem..
Dzień dwunasty – 03.10.2021 – Livorno/Florencja/Piza – zostaliśmy na statku. Widok zza burty też nie był zbyt ciekawy, chociaż od strony naszego balkonu jeszcze dość znośny.. ale po drugiej stronie typowy port..
Zauważyliśmy, że mnóstwo osób zostało na statku tego dnia, tylko nieliczni wykupili wycieczki. Bez sensu było wydawać ponad 100$ za 3-4 godzinną wycieczkę, a samemu wyjść nie można było. Może kiedyś sami tu przyjedziemy i wtedy zwiedzimy te miejsca. Poza tym dziś pakowanie, a jutro z rana trzeba opuszczać statek, więc łapię ostatnie promyki słońca, kąpię się w basenie i leniuchuję na maksa.. Zwiedziłam też kolejne piętra statku, ale niestety muszę stwierdzić, że w porównaniu z MSC, to Norwegian nie przypadł mi za bardzo do gustu. Przede wszystkim brak animacji przy basenie, brak warsztatów czy pokazów kulinarnych, brak tej atmosfery, która jest na MSC. Nie wiem od czego to zależy, bo mówi się, że każde miejsce tworzą ludzie, a nie meble, ale tu brakowało mi tak wiele.. Nie było Latynosów, a to z nimi zabawa zawsze jest wspaniała.
Dzień dziewiąty – 30.09.2021 – PIREUS/ATENY – dziś od samego rana szargają mną dziwne emocje. Od samego rana mam co chwilę łzy w oczach. To taka sentymentalna podróż dla mnie, zwłaszcza dzisiejszy dzień – Ateny! Łzy szczęścia nie są złe i choć same napływają, to w sercu mam ogromną radość, ale i wdzięczność, że znowu mogę tutaj być. Całe moje dzieciństwo spędziłam w Grecji, prawie każde wakacje, tyle że niewiele pamiętam z czasów sprzed około 40 lat. Niedługo mam 54 urodziny i tak właśnie jakoś do 14-15-ego roku życia bardzo często przyjeżdżałam tutaj z rodzicami, czasami nawet na całe 2 miesiące wakacji. Mój ojciec chrzestny był Grekiem.. a taki widok zobaczyłam dziś rano..
Dzień siódmy – 28.09.2021 – SANTORINI – o matko! Taki widok za oknem jak dzisiaj to mogłabym mieć codziennie! I właśnie to uwielbiam w rejsach, że codziennie budzisz się w innym miejscu. Dziś obudził mnie taki widok.. obłędnie cudowny…. Gdzieś miałam w głowie obraz Santorini ze zdjęć oglądanych w internecie, ale na żywo robi to naprawdę oszałamiające wrażenie. Tu trzeba przyjechać i to zobaczyć na własne oczy, żadne zdjęcie nie odda tego widoku..
Dziś pobudka ok. 8:00 rano – o dziwo obudziłam się bez budzika.. ale tak naprawdę to wstałam o 9:00 rano czasu greckiego, tylko że w nocy zmieniliśmy o godzinę strefę czasową. O godz. 8:00 nasz statek dobił do New Port na Corfu, ale dziś nie zamierzałam nigdzie się spieszyć. Jak wakacje to wakacje. Spałam rewelacyjnie i wstałam wyspana i pełna energii. Zaraz po przebudzeniu tradycyjnie pierwsze kroki skierowałam na balkon. Ależ widok! I to ciepło otulające moje dopiero co obudzone ciało. Stanęłam przy barierce, zamknęłam oczy, mocno wciągnęłam powietrze i już wiedziałam, że to będzie cudowny dzień.