Niedawno wróciłam z przepięknej podróży do Włoch, a konkretnie do Neapolu i okolic. Zwiedziłam cudowne miasto (to prawda, jak mówią niektórzy, że zobaczyć Neapol i można umierać, choć umierać nie zamierzam!) i jeszcze cudowniejsze wybrzeże amalfitańskie, małe wysepki jak Procida, zahaczyłam nawet na chwilkę o Capri i jestem pod ogromnym wrażeniem tego miejsca – a najchętniej to już bym tam wróciła..

Jadłam pizzę patrząc na obraz Banksy’ego ‘Madonna z pistoletem’ w Neapolu..

Jadłam pizzę w pizzerii z gwiazdką Michelin..

Jadłam gnocchi alla sorrentina w Neapolu i w Amalfi..

..ale te kluseczki po prostu zawładnęły moim sercem i postanowiłam odtworzyć przepis, a w sumie, to po prostu zrobić po swojemu. Jak wyszły? O B Ł Ę D N I E przepyszne! A poniżej znajdziecie mój przepis.. zerknijcie, może i Wy się nim zainspirujecie..

Wiem jak zrobić te kluseczki, jak pięknie ostrym specjalnym nożem oddziela/odkrawa się skrawki ciasta, ale udało mi się kupić gotowe, a że nie bardzo miałam dziś ochotę (+35 stopni w cieniu) na wyrabianie ciasta – to wrzuciłam gotowe kluseczki do wrzącej wody i gotowałam równo 15 minut na małym ogniu.

W międzyczasie jak się gotowały, to robiłam sos.. Na patelnię dałam masło klarowane (które też sama robię) i po kolei wrzucałam to, co miałam w domu.. pokrojoną cebulę, odrobinę pokrojonego drobno boczku, jedną kiełbaskę jałowcową, dodałam kukurydzę i smażony czosnek przywieziony niedawno z Tajlandii (zawsze przywożę go na kilogramy) oraz dodałam pomidory z puszki (w ogrodzie lada moment będą już dojrzałe) i doprawiłam solą i pieprzem.. Szkoda, że nie miałam jogurtu, bo pasowałby idealnie..

Po ugotowaniu kluseczek, odcedziłam je, ale nie przelewałam zimną wodą – jedna Włoszka powiedziała mi, żeby never ever tego nie robić, bo niby zastopujemy tym proces gotowania, ale też pozbędziemy się tego najważniejszego smaku molto bene delicioso..

Krótki film znajdziecie też na moim kanale na Youtube:

orecchiette – pyszny obiad w 15 minut inspirowany kuchnią włoską

Następnie wlałam gotowy sos do ugotowanych orecchiette i zostawiłam pod przykryciem na 3-4 minuty, żeby przegryzło się wszystko smakiem i żeby kluseczki troszkę odpoczęły.. a w międzyczasie poszłam na ogród i zerwałam kilka listków lubczyku, natki pietruszki i bazylii – które umyłam, pokroiłam i wrzuciłam do garnka, lekko mieszając. Kluseczki w czasie odpoczynku pięknie ‘wypiły’ sos..

I obiad gotowy..

Smakował bardzo.. i mam nadzieję, że Tobie również posmakuje..

We Włoszech jadłam te różne kluseczki na różne sposoby, raz z kiełbaską, a innym razem tylko z sosem pomidorowym i bazylią, posypane parmezanem. Następnym razem koniecznie zaopatrzę się w ten ser i jogurt. a Ty zrób według własnego uznania, myślę, że dobre by były również z sosem BOLOGNESE czy zwykłym serowym ze szpinaku, sera Gorgonzola i śmietanki.. na pewno będę jeszcze próbować na inne sposoby…………… a naprawdę jest tych sosów mnóstwo do wyboru, tu tylko kilka z nich:

ALFREDO idealny do fettuccine na bazie masła, śmietanki i parmezanu

MARINARA idealny do spaghetti ale też do pizzy – jest to podstawowy włoski sos pomidorowy

– z PESTO np. z czosnku niedźwiedziego też mogłoby wyjść super danie, a tutaj znajdziecie mój przepis na proste i szybkie pesto:

https://happylife50plus.pl/2021/04/16/pesto-z-czosnku-niedzwiedziego-najlepsze-jakie-znam/

– z wiosennym sosem PRIMAVERA, który idealnie pasuje do penne lub farfalle, ale też do łazankowego makaronu czy wszelkiego rodzaju krótkich kluseczek

– czy w końcu sos CARBONARA idealny do spaghetti, fettuccine, rigatoni, ale myślę, że do orecchiette też byłby idealny i to z przepisu na ten sos wzięłam dziś odrobinę boczku.. bo przecież przepisy można mieszać i modyfikować.. nieprawdaż?

A tutaj My w Neapolu już po jedzeniu……………….

Moim kolejnym daniem, które chcę przygotować to będzie sos PUTTANESCA, który pochodzi właśnie prosto z Neapolu i ponoć w dosłownym tłumaczeniu oznacza, że tak go przyrządzają prostytutki.. i kto wie czy jest to czy nie jest prawdą? Inni mówią, że ta nazwa pochodzi od słowa ‘putida’ (podróże naprawdę uczą nas lepiej niż szkoła), które po łacińsku oznacza coś śmierdzącego i cuchnącego, a chodzi o mega ilości czosnku w nim, ale też anchois, czarne oliwki, ostre papryczki i kapary.. Dziś się nie będę rozpisywać na jego temat, ale być może zainspiruję Was do własnych poszukiwań kulinarnych wariacji i namówię do częstszego gotowania w domu – domowe jest najlepsze.. i najzdrowsze.. a przy tym potrafi cudownie łączyć rodzinę..

Jeżeli bylibyście zainteresowani przepisem na któryś z wyżej wymienionych sosów ‘domowej roboty’ – ja nie kupuję gotowców – to koniecznie dajcie znać w komentarzu, w miarę możliwości czasowych postaram się udostępnić.. a tymczasem wysyłamy Wam gorącego buziaka prosto z Neapolu…………… to chyba ten gorący klimat, wspaniali ludzie, atmosfera i pyszne jedzenie tak na nas działało..

A jeżeli mój artykuł spodobał Ci się, to będzie mi bardzo miło, jak postawisz mi kawę -> uwielbiam kawę! A zgromadzone środki przeznaczę na pewno na dalsze rozwijanie swojej wiedzy, na pomaganie i wspieranie innych oraz na czas, który przeznaczam na tworzenie mojego bloga.. i z góry bardzo Ci dziękuję za tą pyszną kawę……….

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz