To najmniejsza z wysp Zatoki Neapolitańskiej, choć jest jeszcze jedna, mniejsza od niej, z którą Procida jest połączona mostem – to wysepka Vivara. Procida leży obok słynnej Capri i również znanej Ischia, niemniej przyciąga swoim urokiem coraz to większą liczbę turystów. Jeżeli oglądaliście film ‘Il Postino’, czyli ‘Listonosza’, to już wiecie o jakie krajobrazy chodzi..
Ta malutka i niezwykle barwna wysepka, na której zdecydowanie wolniej niż gdzie indziej płynie czas zaprasza do siebie właśnie tą swoją maleńkością i wszystkimi możliwymi zapachami, kolorami, klimatem, wspaniałymi mieszkańcami i czym jeszcze? Sami zobaczcie.. poznajcie to cudeńko i będąc w Neapolu nie omieszkajcie ją odwiedzić, przejażdżka promem nie trwa długo i nie kosztuje milionów, a naprawdę warto..
Ponieważ nasz apartament w Neapolu mieliśmy w samym centrum, to rano po śniadaniu niespiesznie dotarliśmy pieszo do portu Molo Beverello i stąd promem popłynęliśmy na Procidę..
Już sam ten rejs był fajną przygodą..
Procida swoją nazwę zawdzięcza Grekom – pochodzi ponoć od greckiego słowa Prokeitai, czyli ta, która wyszła z głębin. Jest to wyspa pochodzenia wulkanicznego i leży około 4km od stałego lądu, od Neapolu jest tu troszkę dalej. Płynęliśmy promem ponad godzinę..
Bili się o nią Grecy, Rzymianie i Saraceni. Była non stop grabiona. Od XII do XVIII wieku była podległa pod Neapol, a dopiero w XIX w, po zjednoczeniu się Włoch stała się czwartym ośrodkiem morskim i powstała tu nawet szkoła Żeglugi Morskiej. Tą malutką wysepkę zamieszkuje jedynie około 10 000 mieszkańców.
Czym może nas zachwycić?
Marina Grande – tu dopłynęliśmy z Neapolu i od razu rzucił się w oczy jej sielankowy charakter. Kolory żółty, różowy, zielony i błękitny na budynkach nieco wyblakł, co również dodaje jej niezwykłego uroku.
Najpierw zaczęliśmy się rozglądać dookoła, a potem postanowiliśmy zwiedzić cała wyspę, jak okazało się jaka naprawdę jest malutka – dlatego też skorzystaliśmy z komunikacji miejskiej i takim małym autobusikiem objechaliśmy ją całą wszerz i wzdłuż, bez wysiadania, po czym dojechaliśmy z powrotem do portu.. Nie trwało to długo, ale widoki zapierały dech w piersiach..
Upewniliśmy się też o której odchodzą promy powrotne do Neapolu – podobno to się czasami zmienia, więc warto zawsze na miejscu dowiedzieć się i nie polegać tylko na informacjach z internetu..
Po drodze mijaliśmy Marinę Chiaiolella – ponoć są tutaj trzy porty.. ale do trzeciego nie dojedzie się niczym.. to najbardziej oblegana przez turystów część wyspy i tutaj znajdują się te najbardziej luksusowe hotele oraz przystań jachtowa. Tutaj też Procida jest połączona mostem z jeszcze mniejszą wysepką Vivarą, która obecnie jest obszarem chronionym i gdzie można się dostać jedynie za specjalną zgodą. I tutaj też znajduje się najpiękniejsza plaża, z ciemnym, wulkanicznym piaskiem oraz cudownym widokiem na Ischię.. Kursuje tutaj autobus prosto z portu Marina Grande. Jest tutaj jeszcze jedna plaża zwana Chiaia – taki uroczy zakątek, do którego wiedzie sporo schodów. Są tu też jeszcze dwie inne plaże: Pozzo Vecchio oraz Faro, na które już nie dotarliśmy.. Jeżeli ktoś by miał ochotę, to spokojnie można sobie wziąć tutaj nocleg i w 2 dni na pewno zwiedzicie całą wyspę – sprawdzałam ceny hoteli na Procida i są dość wysokie, ale jest taka możliwość, a naprawdę wysepka jest przeurocza..
My przeznaczyliśmy cały dzień na pobyt tutaj, świadomie rezygnując z Ischi i Capri.. ale mam nadzieję, że kiedyś przyjadę też tam.. a my tymczasem po objeździe zaczęliśmy zwiedzanie wolnym spacerkiem.. i tutaj też wszędzie widać miłość do Maradony..
Przeszliśmy wolnym spacerkiem przez cały port, aż do samego końca, po drodze delektując się lodami..
A na końcu znajduje się malutka knajpka i plaża. Zrobiliśmy sobie tutaj krótki przystanek na kawę.. niestety dalej już nie było możliwości iść plażą..
To potem poszliśmy w górę schodami.. rozejrzyjcie się tutaj dokładnie, bo nie było łatwo je znaleźć i już myśleliśmy, że będziemy musieli wracać do portu i stamtąd ruszać dalej. A dokąd prowadziły te schody? Tego nie wiedzieliśmy, ale ciekawość zwyciężyła….
W końcu udało nam się wejść na górę, łatwo nie było, bo tych schodów było mnóstwo, ale myśleliśmy sobie, że przecież gdzieś w końcu dojdziemy.. i Dotarliśmy na samą górę, a tam.. bajka.. i w ogóle nie było turystów.. tylko przepiękne budynki i wąskie uliczki..
Mijaliśmy też piękne ogrody, czasami wchodząc do nich, choć były prywatne, ale właściciele sami zapraszali..
Uwielbiamy tak po prostu szwędać się bez celu.. dziwne było tylko to, że nigdzie nie było widać ludzi…. jakby wymarłe miasteczko..
Ale bajkowy krajobraz ukazał nam się dopiero na samej górze na Terra Murata – tu spędziliśmy więcej niż kilka chwil.. to najstarsza część wyspy i chyba najpiękniejsza.. choć zanim tam doszliśmy, to jeszcze zajrzeliśmy na piękny taras widokowy, no sami zobaczcie jaki z niego był widok….
A teraz perła nad perłami.. Terra Murata.. na samym szczycie tej wysepki i taki widok, wręcz pocztówkowy..
Spędziliśmy tutaj troszkę więcej niż kilka chwil..
I niespiesznie zaczęliśmy schodzić w dół, do miejsca, na które przed chwilą patrzyliśmy z góry..
Pokonując wiele schodów dotarliśmy do Mariny Corricella – tu nie dojedzie się niczym, ale to właśnie tu była kręcona większość scen do filmu ‘Listonosz’.. niezwykle urokliwe miejsce.. Nie wiem czy zawsze jest tutaj tak spokojnie, ale jak my byliśmy, to ani mieszkańców ani nawet turystów nie było, może jakieś pojedyńcze osoby.. czasami ktoś w oknie się pojawił, na balkonie wieszał pranie.. czas się tutaj chyba dawno temu zatrzymał..
Naprawdę jest tutaj co zwiedzać..
Jest tutaj również piękny plac Piazza dei Martini, jest Casale Vascello – zamek z XVI w oraz klasztor z bodajże VII w przed narodzinami Chrystusa L’Abbazia di San Michele Arcangelo i może dlatego, że był wielokrotnie burzony to San Michele został mianowany patronem wyspy.. a tuż przed klasztorem możemy na chwilkę odpocząć po tych wspinaczkach góra-dół na niewielkim placu Piazza Guarracino.
Niestety czas w miejscu nie stoi, niedługo odpłynie ostatni prom do Neapolu, my głodni, a jeszcze nie wiemy ile czasu zajmie nam droga powrotna do portu.. bo nie chcieliśmy wracać tą samą.. więc po kilku chwilach w tym uroczym miejscu ruszyliśmy dalej.. i znowu pod górę….
I w końcu przystanek na jedzenie.. zjedliśmy małe co nieco, bo kolację chcieliśmy już zjeść w Neapolu..
Ciekawostką jest to, że ze względu na bardzo, naprawdę czasami bardzo bardzo wąskie uliczki na terenie tej wyspy autem mogą poruszać się jedynie mieszkańcy – ale to naprawdę jest malutka wysepka i spokojnie można by ją zwiedzić skuterem bądź korzystając z komunikacji miejskiej, tak jak my zrobiliśmy w pierwszej części dnia, żeby móc obejrzeć całą, tą magiczną wysepkę..
Na koniec zostało nam dosłownie kilka chwil do ostatniego promu, który płynął do Neapolu, to jeszcze sobie pospacerowaliśmy.. słońce powoli schodziło już w dół, przestało być tak gorąco..
Jeszcze kupić bilety, wsiąść..
A potem już tylko błogi spokój na morzu.. usnęłam……
Jeżeli spodobał Wam się nasz dzień na Procida, to zapraszam Was do przejrzenia opisu całego pobytu w Neapolu.. być może zachęcę Was tym wpisem na przyjazd w to cudowne miejsce.. tutaj znajdziecie cały opis naszego City Break-a de Napoli:
A Jeżeli mój artykuł spodobał Ci się, to będzie mi bardzo miło, jak postawisz mi kawę -> uwielbiam kawę! A zgromadzone środki przeznaczę na pewno na dalsze rozwijanie swojej wiedzy, na pomaganie i wspieranie innych oraz na czas, który przeznaczam na tworzenie mojego bloga.. i z góry bardzo Ci dziękuję za tą pyszną kawę………..