Rzym/Civitavecchia -> Dubrownik -> Korfu -> Katakolon/Peloponez/Olympia -> Santorini -> Mykonos -> Ateny/Pireus -> Neapol/Sorrento -> Livorno/Florencja/Piza -> Rzym/Civitavecchia
13 dni – 11 nocy na statku + 1 noc w Rzymie – 9 portów – 3 lotniska – 1 NIESAMOWITE WAKACJE
TRASA:
Rzym (Civitavecchia), Włochy 23.09.2021
Dzień na morzu 24.09.2021
Dubrownik, Chorwacja 25.09.2021
Korfu, Grecja 26.09.2021
Olimpia (Katakolon), Grecja 27.09.2021
Santoryn, Grecja 28.09.2021
Mykonos, Grecja 29.09.2021
Ateny (Pireus), Grecja 30.09.2021
Dzień na morzu 01.10.2021
Neapol, Włochy 02.10.2021
Florencja/Piza (Livorno), Włochy 03.10.2021
Rzym (Civitavecchia), Włochy 04.10.2021
Cudowny rejs! A oto cała relacja..
Naprawdę to był cudowny rejs.. po Morzu Śródziemnym na pokładzie statku Norwegian Getaway – trasa bajeczna przez 3 kraje – codziennie pobudka w nowym miejscu i mnóstwo atrakcji na pokładzie ogromnego statku: teatr, kasyno, sklepy, baseny, jacuzzi, zjeżdżalnie, kawiarnie, lounge z muzyką na żywo, obłędna ilość tematycznych restauracji, centrum SPA, siłownia, że nawet nie schodząc z niego można się poczuć jak na najlepszych ALLinclusive wakacjach w komfortowym hotelu, ale.. nie byłabym sobą gdybym nie schodziła z pokładu…. A oto trasa..
Wyjechaliśmy dzień wcześniej – znaleźliśmy fajny lot i najważniejsze, że prosto z Wrocławia do Rzymu (Fiumicino) liniami Lufthansa za rozsądną cenę, z krótką, godzinną przesiadką w Monachium. Ciężko było znaleźć lot idealnie pasujący w dniu zaokrętowania i wyokrętowania i do tego żeby nie trzeba było nigdzie dojeżdżać, żeby nie trzeba było zrywać się w środku nocy, ani nocą wracać.
Długo się zastanawialiśmy czy w ogóle jechać, ale nasze niespokojne dusze już się po prostu rwały.. i w końcu po 2 latach i 2 miesiącach od ostatniej podróży – wyruszyliśmy.. O matko jaki miałam problem z pakowaniem! Odzwyczaiłam się całkowicie. Kiedyś potrafiłam spakować się w pół godziny, a teraz już od kilku dni przed wyjazdem zaczęłam wyjmować rzeczy. Wiele zmieniła pandemia.. Niedawno zapisałam się ponownie na siłownię i na pierwsze wyjście – wracałam 3 razy do domu! Bo ciągle coś zapominałam wziąć……………………… a więc o pakowaniu pisać nie będę! Co jeszcze się zmieniło? Otóż bardzo dużo.. Rejs kupiliśmy sami, więc trzeba było cała resztę też załatwić samemu. Nie sądziłam, że tego załatwiania będzie aż tak dużo! No to tak.. rejs kupiony i co dalej? Zrobiłam listę rzeczy do załatwienia:
1. lot z Wrocławia do Rzymu
2. transfer z lotniska w Rzymie (Fiumicino) do Rzymu, ewentualnie od razu do Civitavecchia
3. Lot powrotny z Rzymu do Wrocławia
4. transfer z Civitavecchia na lotnisko Fiumicino w Rzymie
5. w zależności od lotów noclegi/hotel w Rzymie lub w Civitavecchia
6. ubezpieczenie
7. pobrać paszporty covid-owe
8. kupić olejek do opalania!
9. załatwić parking na samochód przy lotnisku
I oczywiście załatwić wszystkie zaległe sprawy domowe oraz firmowe – bo jak jechać, to bez obciążeń i na spokojnie.. i myślałam, że to wsio! Ależ się myliłam! Zaraz następnego dnia po zakupie rejsu zaczęło się…………
Pierwsze co, to przyszło potwierdzenie zakupu rejsu i oczywiście trzeba było zrobić odprawę online, a zaraz za chwilę kolejna informacja, że przed zaokrętowaniem trzeba zrobić test – który zrobią na miejscu, ale trzeba się na niego zapisać, też online – na platformie TrustOne i zarezerwować sobie miejsce. Kolejna sprawa to formularze wjazdowe tzw. Passenger Locator do Włoch – a to wszystko związane z pandemią.. no to zaczęliśmy szukać czy tylko do Włoch jest potrzebny? Okazało się, że do Chorwacji nie trzeba, do Niemiec nie trzeba, ale trzeba jeszcze do Grecji. A wypełnienie jego wcale nie było już takie proste…………………… śmiałam się, że z kolejnym pytaniem będą chcieli znać rozmiar moich majtek i stanika..
Czy to aby już wsio? Nie! Jeszcze okazało się, że milion rzeczy trzeba zrobić, że mam pełny telefon i powinnam zgrać zdjęcia z niego aby móc robić następne i nie wiedzieć skąd nagle okazało się że tych spraw są setki.. Wszystko wypisałam na kartce i po kolei zaczęłam załatwiać – bardzo nie lubię zostawiać nic na ostatnią chwilę i dobrze, że nie kupiliśmy rejsu z wyjazdem na drugi dzień, tak jak zazwyczaj to robiliśmy, bo zwyczajnie bym z niczym nie zdążyła – o pakowaniu też już nic więcej nie napiszę.
Ufffffffffffffffff – nadszedł w końcu dzień wyjazdu! Czego nie załatwiłam, to już nie załatwię.. ale chyba wszystko się udało! Jedziemy! Pierwsze na lotnisko, parking załatwiony więc wjeżdżamy bez problemu. Bagaż nadany, czyli odprawa online na lot też była dobrze zrobiona, łącznie z wyborem miejsc. Lot do Rzymu z Wrocławia przez Monachium i taki sam powrót – więc 4 odprawy online razy dwa, bo dla 2 osób – bilety od razu dostaliśmy na 2 loty, a bagaże odbierzemy dopiero w Rzymie.
Startujemy.. jak ja kocham ten moment kiedy samolot przyspiesza…….. uwielbiam – jest taki orgazmiczny! Do tego ponad 2 lata czekałam na to, za to nie lubię lądowań. Samolot wzniósł się i bardzo szybko zniknął ląd, a wpłynęliśmy w chmury. Cudowne uczucie.
Ale lot nie trwał długo, za jakieś 50 minut już lądowaliśmy w Monachium. Oczywiście na lotnisku i w samolocie obowiązkowo trzeba nosić maseczki. To też ogromna zmiana i dyskomfort.
Dlatego ta krótka przerwa w Monachium i zmiana samolotu dobrze nam zrobiły..
No to lecimy dalej. I znowu krótki lot, jakieś niecałe 1,5 godzinki. W końcu wysiadamy.. jest cudownie ciepło. Rzym powitał nas typowo letnią pogodą. Teraz szybko po bagaże i idziemy na autobus, którym z lotniska Fiumicino dojedziemy do Termini w Rzymie – koszt to 8 euro od osoby.
Hotel mieliśmy tuż tuż przy dworcu – oczywiście z załatwieniem jego były niezłe przeboje – bo jak w końcu przez booking.com zdecydowaliśmy się na ten, zarezerwowaliśmy i przyszło potwierdzenie rezerwacji, to po pół godzinie otrzymałam maila, że niestety ale nasza rezerwacja nie jest ważna, bo tuż przed nami ktoś zarezerwował ten sam hotel, a mieli ostatni pokój. Jak to? Pomyślałam.. Gdyby tak było, to przecież nie przeszła by nasza rezerwacja. Podałam numer karty kredytowej i co teraz? Załatwimy inny, a tutaj ściągną pieniądze z niej? Zadzwoniłam do booking.com. Bardzo uprzejmy Pan oświadczył mi, że widzi naszą rezerwację i że jest wszystko ok i że widzi też moją korespondencję z tym hotelem i że jeżeli hotel nie odpowie do którejś tam godziny, to oni jako booking.com biorą to na siebie i nam załatwią inny hotel o tym samym standardzie i w pobliżu i że mam absolutnie tej rezerwacji nie anulować – więc warto założyć konto na booking-u. Nie minęła kolejna godzina, a otrzymałam z tego hotelu informację na maila, że załatwili nam inny hotel, dosłownie tuż obok, za tą samą kwotę.. Uff.. I w końcu jak do niego dotarliśmy, to poczułam niesamowitą ulgę kiedy zdjęłam w końcu z siebie ciepłe ubrania i założyłam klapki. Idziemy w miasto! Mamy jeszcze kilka godzin zanim się ściemni, szkoda czasu na siedzenie w hotelu.. ale pierwsze kroki kierujemy na dworzec by zakupić na jutro bilety na pociąg, którym pojedziemy do Civitavecchia – koszt niewielki, bo za 4,60 euro od osoby możecie dostać się z Rzymu nad samiuśkie morze..
A teraz już do jutra czas wolny, piękny Rzym i MY. Na dworcu pierwszy raz od jakichś 35 lat zobaczyłam kolejkę na postoju taksówek. Jak u nas w latach 70 i 80-tych – była spora!
Czas nam zleciał błyskawicznie, coś zjedliśmy, coś zobaczyliśmy i zaczęło nas dopadać zmęczenie. Myślę, że to emocje zaczęły brać górę nad nami i w końcu w okolicy północy wylądowaliśmy w łóżkach. Nawet nie wiem kiedy usnęłam..
Kolejny dzień, 23.09.2021 – dzień zaokrętowania. Ale do wyjazdu z Rzymu mieliśmy jeszcze kilka ładnych godzin, więc długo nie czekając, zaraz po obudzeniu wyruszyliśmy w miasto.. Już kiedyś tu byliśmy, więc postanowiliśmy na spokojnie poprzechadzać się tymi urokliwymi uliczkami nie pędząc dokądś i bez jakiegokolwiek celu. Napiłam się pysznej kawy! I to nie jednej.. Idąc doszliśmy do Giardino Della Casa Dell’Architettura, gdzie chwilę odpoczęliśmy..
..a potem zaplątaliśmy się po prostu w uliczki……………. I tak bez określonego celu przeszliśmy kilka kilometrów po rzymskich drogach. W końcu nadszedł czas, że trzeba było wracać do hotelu, który mieliśmy przy Via Danielle Manin, zabrać bagaż, wsiąść do pociągu i pojechać do Civitavecchia. Tak zrobiliśmy, po drodze jeszcze jedząc lunch..
CIVITAVECCHIA – jadąc z Rzymu do tego małego miasteczka podziwiałam widoki. Rozmyślałam też o tym, jak dawno nie jechałam pociągiem, w ogóle jak dawno nigdzie nie jechałam w dalszą podróż..
Po dojechaniu od razu na dworcu pytamy o pociąg w dniu powrotu, czyli 4.10.2021, którym moglibyśmy dostać się na lotnisko lub do Rzymu i już prawie kupujemy bilety.. których w końcu nie kupiliśmy, bo skąd mamy wiedzieć teraz czy po powrocie będziemy chcieli zostać jeszcze trochę tutaj w Civitavecchia, czy może pojedziemy do Rzymu? Lot powrotny mamy dopiero około godziny 18:00 więc kilka godzin na miłe spędzenie czasu nam zostanie.. i jak się potem okazało, dobrze że nie kupiliśmy wtedy biletów. Spontan i brak planowania też czasami jest fajny.. Idziemy w stronę portu bulwarem nad samym brzegiem morza. Mamy jeszcze sporo czasu, więc się nie spieszymy. Trzeba było podać godziny przybycia na statek, by zarezerwować sobie czas na zrobienie testu na Covid-19, a do tego czasu sporo nam zostało. Mijamy jakąś twierdzę. Pytamy kogoś po drodze którędy iść do portu. I tak sobie idziemy.. z walizkami. Mogliśmy wziąć taksówkę czy poczekać na jakiś autobus, ale tego nie zrobiliśmy. Jest cudownie ciepło. Brak wiatru. Jest naprawdę cudnie.. W końcu jakiś kierowca autobusu widząc nas zatrzymał się i nas woła. Mówi, że jedzie do portu i że nas podwiezie.. czyżbyśmy aż tak źle wyglądali? W końcu daliśmy się namówić. Dojechaliśmy pod samiuśki statek.
A tu teraz trzeba przejść wszystkie procedury. Najpierw oddać bagaż. Nie wydrukowałam naklejek bagażowych, więc dają nam. Piszę na nich numer kabiny, bo to otrzymaliśmy już robiąc odprawę online. Teraz przechodzimy dalej. Przed nami ogromna kolejka. Jak się okazało, to jest właśnie kolejka do zrobienia testu na Covid-19 przed wejściem na statek. Jak dobrze, że wszystko załatwiłam w Polsce online, bo osoby, które tego nie zrobiły i nie miały kodu QR mocno się borykały z problemami. Jesteśmy już po teście. Przechodzimy dalej, gdzie mamy czekać na wynik. Jest! Negatywny..
Wchodzimy na statek.. ale ogromny! Kolorowy. Piękny! Po drodze mijamy jeszcze Harmony of the Seas – też piękny i ogromny statek.
Jeszcze trzeba pokazać nasze unijne certyfikaty, że jesteśmy zaszczepieni. Nikogo bez zaszczepienia nie wpuszczają na statek. Podobno cała załoga też jest zaszczepiona. Tuż przed wejściem wita nas miło obsługa i idziemy prosto do swojej kabiny.
Jeszcze naszych bagaży nie dostarczono. Wchodzimy do pokoju.. jest fajnie. Otwieram okno i wchodzę na balkon.. jest bardzo fajnie! A jaki wielki balkon! Na nim dwa krzesła i stolik. To tu spędzimy kolejnych 11 nocy. Już wiem, że będzie cudownie.
Nie ma bagaży, to nie możemy się przebrać, więc idziemy coś zjeść, coś się napić, poznać trochę rozkład statku – mamy kabinę na 11-tym piętrze – numer 11782! Basen jest na 15-tym.. a wyżej jest jeszcze jeden basen, jacuzzi, bar i dyskoteka na 16-tym, boisko i wspinaczki na 17-tym i zjeżdżalnie na 18-tym. Nie spiesząc się nigdzie powoli wybieramy jedzenie i delektujemy się chwilą. Najchętniej to wskoczyłabym od razu do basenu, ale strój kąpielowy jest w walizkach, których jeszcze nie mamy. Siedzimy sobie na 15-tym piętrze, pijemy drinki i patrzymy na ludzi. Opcja All inclusive jest dobra i niedobra.. niektórzy też chyba ją mają, bo są lekko „zmęczeni” i też chyba czekają na swoje bagaże, bo większość jest jeszcze grubo ubrana, mimo że temperatura jest dość wysoka. Wszyscy obserwujemy siebie nawzajem – to tu razem spędzimy najbliższych kilka dni. W końcu wracamy do kabiny – nareszcie są walizki! Szybko je rozpakowujemy, przebieramy się i z powrotem na pokład. Może i są osoby, które spędzą swoje wakacje w kabinach, ale nie my.. może będą i tacy, którzy w ogóle nie zejdą ze statku w żadnym porcie, ale nie my.. To nasz drugi dzień podróży 23.09.2021, a pierwszy na statku.. dzień, który pomału dobiega końca, statek w końcu rusza………… po godzinie jesteśmy już na pełnym morzu, gdzie nie widać żadnego lądu, dookoła tylko woda o przepięknym kolorze.. jest mi bardzo dobrze..
Kolejny poranek i piękna pobudka.. mamy 24.09.2021 i pierwsze co robię, to wychodzę na balkon, żeby wziąć głęboki oddech, żeby zobaczyć czy coś zobaczę. Z prawej strony statku widać w oddali jakiś ląd. Ubieramy się i idziemy na 15 piętro na śniadanie.. po drodze widzę, że z drugiej strony statku też widać jakiś ląd, ale my ten cały dzień spędzamy na statku nie dobijając nigdzie. Przede mną więc cały dzień błogiego nicnierobienia, opalania, pływania w basenie i poznawania ludzi.. Po śniadaniu biorę kawę, trochę owoców i wychodzimy na 16 piętro, a tam.. aż mowę mi odjęło – widok obłędny! Właśnie płyniemy przez wąska Cieśninę Mesyńską – z jednej strony widać miasteczko na Sycylii Torre Faro, a z drugiej strony na lądzie, na Półwyspie Apenińskim widać było Scilla. Widok dość szybko się zmieniał, ale że ‘nasze’ 16 piętro ulokowane jest na samym końcu statku, to cudownie było tak sobie płynąć w tym miejscu i podziwiać te widoki. Jak minęliśmy Mesynę na Sycylii to dopiero zaczęło się robić trochę luźniej i pojawiło się więcej przestrzeni. Nigdy nie byłam na Sycylii i nie wiem czy tam kiedyś dotrę, ale wiem, że gdybym tam była, to na pewno chciałabym dotrzeć w to miejsce, do Torre Faro. W drodze powrotnej będziemy też tędy przepływać, ale prawdopodobnie będzie to nocą, zbliżając się do Neapolu. Dlatego trzeba korzystać z chwili.. Naprawdę nie mogłam się napatrzeć i co rusz przechodziłam z prawej na lewą stronę statku.
Dziś czekało mnie totalne nicnierobienie, nigdzie się nie spieszyłam………… było zwiedzanie statku, zabawy przy basenie, opalanie, a wieczorem kolacja w fajnej restauracji o jeszcze fajniej dla mojego ucha brzmiącej nazwie ‘Shanghai’, gdzie kucharze na naszych oczach przyrządzali jedzenie, no i jeszcze wieczorem może teatr, ale na pewno dyskoteka na tym samym 16-tym piętrze – dziś maja być lata ’70 i Disco Groove Party……….
Dzień czwarty 25.09.2021 – DUBROVNIK – od tego dnia tak naprawdę zaczęła się moja podróż, dopiero wtedy poczułam całą sobą, że jestem na wakacjach. 2 lata i 8 m-cy czekałam na ten moment. Ostatni raz pływaliśmy w morzu w styczniu 2019r na Kubie. Wprawdzie nasza ostatnia podróż była na przełomie czerwca i lipca 2019r, czyli 2 lata i 2 m-ce temu, ale wtedy byliśmy na rejsie po fiordach norweskich i tam niestety nie pływaliśmy w morzu, bo było za zimno. Było tak zimno, że na statku jeden raz odważyłam się wejść do basenu, często przesiadywaliśmy przykryci kocami, ale za to widoki były cudowne. Ale wróćmy do TU i TERAZ.. To tu, w Dubrowniku w Chorwacji, na może nie najpiękniejszej plaży, ale na plaży gdzie w końcu weszłam do morza, zamoczyłam się cała od stóp po głowę, tak naprawdę zaczyna się dla mnie ta podróż. Jest to nasz trzeci dzień na statku i długo zbierałam się, żeby zacząć pisać. Myślę, że na wszystko w życiu jest czas i odpowiedni moment, a ja od dawna słucham siebie i staram się nie robić nic na siłę, bo albo to nie wychodzi, albo zabiera dużo więcej czasu. I właśnie teraz, choć swój zeszyt zakupiłam w Rzymie 2 dni temu, to teraz nadszedł ten moment. Pandemia i koronawirus zmienił tak wiele.. ale jestem tu w końcu! Leżę na swoim ręczniku na dość kamienistej plaży tuż przy starym mieście Dubrownika o dumnie brzmiącej nazwie Banje Beach i jest mi cudownie ♥ Mąż właśnie zakłada maskę do snoorkeling-u i wytrzepuje z niej resztki kubańskiego piasku, śmiejąc się przy tym w głos. Ktoś obok wynajął kajaki, a z drugiej strony właśnie rozkłada się rodzina z Polski z dwójką małych dzieci. Leżę z mokrymi włosami i rozkoszuję się dźwiękiem dopływających fal i zapachem, którego nie znam. Prawdopodobnie gdzieś niedaleko przygotowują coś do jedzenia i pachną bałkańskie przyprawy, ale też roznosi się zapach olejków do opalania, który na każdej skórze pachnie inaczej i który zmienia się pod wpływem promieni słonecznych, ale i ten jedyny zapach w swoim rodzaju, niepowtarzalny zapach morza, słońca, plaży. Każde miejsce pachnie inaczej.. i w takim błogim nastroju naszło mnie na refleksje, że podróżowanie w czasach zarazy nie jest proste. 3 dni temu wylecieliśmy samolotem z Wrocławia do Rzymu przez Monachium niemieckimi liniami Lufthansa. Nasz rejs wykupiliśmy jakieś 10 dni temu i nie spodziewałam się, że będzie aż tyle załatwiania. Być może w obecnych czasach lepiej jest wykupić wycieczkę w biurze podróży, gdzie wszystko zrobią za nas, ale my tak nie lubimy. Lubimy sami sobie wszystko wybierać. To i tak, że wykupiliśmy rejs mając 10 dni do wyjazdu, a nie jak bardzo często – że mamy tylko kilka godzin spowodowało, że ze wszystkim zdążyliśmy sobie poradzić. Ale nie o tym chcę pisać, o tym już było wcześniej.. Wracam do rozkoszowania się chwilą.. tylko, że ta chwila zleciała tak szybko, że szybko trzeba było się zbierać i ruszać z powrotem w kierunku portu. Droga powrotna okazała się drogą przez mękę, ale tak cudowną, że na samo jej wspomnienie mam banana na twarzy. Ale zacznijmy dzień od początku – po śniadaniu i obejrzeniu wszystkiego dookoła z pokładu statku w końcu wyszliśmy na ląd. Luka Dubrovnik – Port of Dubrovnik, taki napis przywitał nas.. i co teraz? Nie lubimy zorganizowanych wycieczek więc rozglądamy się dookoła i szukamy jakiegoś transportu, bo z portu trzeba się jakoś gdziekolwiek dostać i nie trzeba było długo czekać.. transport znalazł się sam, a że nie mieliśmy dużo czasu, to za 20 Euro od osoby decydujemy się na fajną według nas trasę i wsiadamy do vana z jeszcze dwoma parami.. i jedziemy..
Pierwszy punkt to słynny most Dr. Franje Tudmana o długości 518m szerokości 14m i wysokości 50m, z którego rozpościera się przepiękny widok.. Most ten otwarto w maju 2002r i łączy on ze sobą brzegi zatoki Rijeki dubrovackiej. Jego nazwa i polityczny spór o nią doprowadził do tego, że most ten ma dwie nazwy: po zachodniej stronie znajduje się tablica z napisem Most dr. Franja Tudmana, podczas gdy po wschodniej widnieje napis Most Dubrovnik.
Jedziemy dalej. Po drodze mijamy stare miasto i zaczynamy wspinaczkę mocno pod górę. W końcu dojeżdżamy do punktu widokowego, z którego rozpościera się panorama zapierająca dech w piersiach.. Jest bardzo wysoko i bardzo stromo. Obok widać auta na polskich numerach rejestracyjnych, jakby rozbity biwak, kuchenka.. Wybrali sobie naprawdę fajne miejsce na postój.
Potem jedziemy dalej, podziwiamy kolejne widoki i tak powoli zbliżyliśmy się do starego miasta. Tutaj kierowca mówi, że za 1,5 godziny po nas będzie i odwiezie nas do portu. Ale my mamy jeszcze z 4-5 godzin wolnego czasu, więc już wiemy, że tym transportem na pewno na statek nie wrócimy. Krótki rzut okiem na okolice.. obok wynajem kajaków, jakaś knajpka i mnóstwo ludzi.
W końcu wchodzimy przez ogromną bramę i nagle cofamy się w czasie.. Bierzemy do ręki szczegółową mapę Dubrownika, patrzymy gdzie jesteśmy i pomału zaczynamy iść. Ktoś gra, ktoś stoi na podeście, wywija rękoma i po 1 euro sprzedaje serce na szczęście.. sporo ludzi wspina się po stromych schodach, widać mnóstwo sklepików z pamiątkami i w końcu jest! Kawa! Siadamy i zamawiamy kawę, kawunię, kawoszkę.. Restauracja Klarisa – polecam bardzo to miejsce! Kawa przepyszna! Mąż mówi, że ichniejsze piwo Ożujsko też dobre.. No i jest pierwszy problem, bo nie wymieniliśmy pieniędzy, a okazuje się, że tutaj nic nie kupimy za euro, ale w tej restauracji na szczęście mogliśmy zapłacić tym co mieliśmy przy sobie. I tu popsuł się kolejny kijek do selfie………… nosz złamał się! Wypiłam double espresso i zamówiłam drugą kawę, tym razem z mleczkiem. Po chwili postoju idziemy dalej. Z zamyślenia ‘obudził’ mnie obłędny zapach – właśnie przechodziliśmy obok małej piekarenki, gdzie robili te ich przysmaki, z serem, szpinakiem i innymi dodatkami.. i znowu problem, bo nie można zapłacić w euro. Po negocjacjach udało się. To było przepyszne! Wzięliśmy z serem.. taki burek nie burek.. i idziemy dalej.
Mijaliśmy mnóstwo bardzo wąskich uliczek, kręciliśmy się góra, dół, w prawo, w lewo, aż w końcu doszliśmy do olbrzymiego placu z wysoką wieżą z dzwonem, a obok stał mały kościółek. Weszłam do środka i ku mojemu zdziwieniu usłyszałam polską mowę. Właśnie odbywało się nabożeństwo po polsku!
Niestety czas nas gonił, więc ruszyliśmy dalej. Teraz to dopiero się ‘zagubiliśmy’, ale przecież nie zawsze trzeba iść z mapą w ręku. W końcu zerknęłam na nią i patrzę, a tutaj jest napisane, że jest plaża. Pytam o drogę do niej.. byliśmy tuż tuż.. to teraz schodami w dół, jeszcze w dół i jeszcze bardziej w dół i jesteśmy. Byliśmy przygotowani do plażingu, strój kąpielowy miałam nawet na sobie, ale nie odważyłam się tu wejść do wody, a było już tak blisko.. Wracamy!
Teraz to już chcę na plażę. Wychodzimy w końcu ze starego miasta i kierujemy się pieszo prosto tam, gdzie już słychać wodę..
I tu właśnie zaczęłam pisać…………… to tu dopiero tak naprawdę poczułam, że jestem w podróży..
Plażing zleciał błyskawicznie, a tak jak już pisałam wcześniej, droga powrotna do portu okazała się drogą przez mękę, ale tak piękną, że do dziś wspominam ją cudownie. Najpierw szliśmy jakimś wąwozem, potem doszliśmy w końcu do miejsca, gdzie zostawił nas kierowca, tam szukaliśmy transportu autobusowego, ale stwierdziliśmy, że mamy jeszcze czas, to idziemy.
I tak szliśmy i szliśmy, po drodze mijając stare miasto, jakieś hotele, podziwiając cudowne widoki.. i nagle czas nam się prawie skończył! AllOnBoard tuż tuż a my nie wiemy ile jeszcze drogi przed nami, to szybko wzięliśmy taksówkę.. ufffffffffff zdążyliśmy! Okazało się, że byliśmy jeszcze kawał drogi od portu, pieszo byśmy na pewno nie zdążyli. To teraz prysznic, kolacja i czas wolny…………….
Chyba to poczucie, że w końcu jestem na wakacjach i cały dzień zwiedzania wykończyło mnie do tego stopnia, że tego dnia wieczorem padłam, dosłownie.. Często tak mam, że trzeci czy czwarty dzień jest moim dniem kiedy wieczorem nie mam już na nic sił i wtedy dość szybko zapadam w głęboki sen.. widać tego potrzebuje mój organizm..
Dzień piąty – 26.09.2021 – KORFU – dziś pobudka ok. 8:00 rano – o dziwo obudziłam się bez budzika.. ale tak naprawdę to wstałam o 9:00 rano czasu greckiego, tylko że w nocy zmieniliśmy o godzinę strefę czasową. O godz. 8:00 nasz statek dobił do New Port na Corfu, ale dziś nie zamierzałam nigdzie się spieszyć. Jak wakacje to wakacje. Spałam rewelacyjnie i wstałam wyspana i pełna energii. Zaraz po przebudzeniu tradycyjnie pierwsze kroki skierowałam na balkon. Ależ widok! I to ciepło otulające moje dopiero co obudzone ciało. Stanęłam przy barierce, zamknęłam oczy, mocno wciągnęłam powietrze i już wiedziałam, że to będzie cudowny dzień.
A jeżeli zainteresował Was ten wpis i chcecie dowiedzieć się co było dalej, to zapraszam na dalszą część naszej podróży wraz z fotograficzną relacją:
Dzień piąty na Korfu i dzień szósty Katakolon na Peloponezie
Dzień siódmy Santorini i dzień ósmy na Mykonos
Dzień dziewiąty w Pireus/Ateny i dzień dziesiąty na morzu oraz dzień jedenasty Neapol z Sorrento
Dzień dwunasty w Livorno/Piza/Florencja i dzień trzynasty w Rzymie oraz powrót do domu
A jeżeli mój artykuł spodobał Ci się, to będzie mi bardzo miło, jak postawisz mi kawę -> uwielbiam kawę! A zgromadzone środki przeznaczę na pewno na dalsze rozwijanie swojej wiedzy, na pomaganie i wspieranie innych oraz na czas, który przeznaczam na tworzenie mojego bloga.. i z góry bardzo Ci dziękuję za tą pyszną kawę………..
35 Komentarze
Kasia
Oczywiscie najwazniejsze te paszportycovidowe, oszukani ludzie matrixa.
Przynajmniej do zdjec zdejmijcie te szmatyz twarzy.
Marzena
Wiesz.. skoro decydujemy się na wyjazd, to musimy dostosować się też do panujących przepisów. Wszyscy w samolocie mieli założone maseczki, a tych bez nich nie wpuszczają na pokład samolotu, więc albo jedziemy w podróż albo siedzimy w domu….
India
Spot on with this write-up, I actually think this site needs a lot more
attention. I’ll probably be returning to see more, thanks for the advice!
Marzena
Thank you very much and back anytime..
Raleigh
Howdy! Someone in my Facebook group shared this website with us so I came to check it out.
I’m definitely loving the information. I’m bookmarking and will be tweeting
this to my followers! Exceptional blog and great style and design.
Marzena
Thaaank yoooou.. I’m very glad you like it..
Jack
Hi would you mind sharing which blog platform
you’re using? I’m going to start my own blog in the near future but I’m having a
tough time selecting between BlogEngine/Wordpress/B2evolution and Drupal.
The reason I ask is because your design and style seems different then most blogs and I’m looking for something completely unique.
P.S My apologies for being off-topic but I had to ask!
Marzena
I can’t help you, I’m not an IT expert, but I’m glad you like it..
Denisha
Thank you for another fantastic article. Where else could
anybody get that kind of info in such a perfect
approach of writing? I’ve a presentation next week, and I’m on the search for such info.
Marzena
I’m very happy to hear this nice words..
Jeffry
This site certainly has all the information I needed concerning this subject……….
Marzena
Thank you..
Chantal
Greate post. Keep writing such kind of information on your site.
Im really impressed by your blog. You’ve done a great job. I will definitely digg it and in my opinion suggest to my friends.
I’m confident they’ll be benefited from this web site.
Marzena
Thank you..
Perry
We’re a group of volunteers and starting a new scheme in our community.
Your site provided us with valuable information to work on. You’ve
done an impressive job and our whole neighborhood will probably
be thankful to you.
Marzena
Here you are..
Willis
Oh my goodness! Impressive article dude! Thanks, However I am
going through difficulties with your RSS. I don’t know the
reason why I cannot subscribe to it. Is there anyone else having the same RSS issues?
Anyone who knows the answer can you kindly respond?
Thanx!!
Marzena
Thank you very much! But about RSS I can’t help….
Hyman
This design is incredible! You definitely know how to keep a
reader amused. Between your wit and your videos, I was almost moved to start my own blog (well, almost…HaHa!)
Fantastic job. I really enjoyed what you had to say, and more than that, how you
presented it. Too cool!
Marzena
I’m very glad you like it..
Hanna
I’m gone to convey my little brother, that he should also go to see this weblog on regular basis to take updated from newest news
update.
Marzena
The pleasure is all mine.. thank you..
Lorene
Spot on with this write-up, I truly believe this site needs a lot more attention. I’ll probably be returning to see more,
thanks for the info!
Marzena
Thank you very much for so kind words..
Micheline
Currently it seems like BlogEngine is the preferred blogging platform out there right
now. (from what I’ve read) Is that what you’re using
on your blog?
Marzena
I don’t know what you are writing about, I don’t know anything about it..
Milo
Hey there just wanted to give you a quick heads up and let
you know a few of the pictures aren’t loading properly. I’m not sure why but I
think its a linking issue. I’ve tried it in two different internet browsers and both show
the same results.
Marzena
I don’t know why this is happening, maybe it’s the fault of the internet speed.. but thank you so much for pointing it out..
Kieran
Hey there! Do you know if they make any plugins to safeguard against
hackers? I’m kinda paranoid about losing everything I’ve
worked hard on. Any recommendations?
Marzena
I’m not going to help much, but maybe make backups..
Damien
Very descriptive blog, I loved that a lot.
Will there be a part 2?
Marzena
Yes.. will be part II and III, IV and V.. here is part II https://happylife50plus.pl/2021/10/09/norwegian-getaway-rejs-po-morzu-srodziemnym-cz-ii/
Heather
Undeniably consider that that you stated. Your favourite justification appeared to be at
the net the easiest thing to bear in mind of. I say to you, I certainly get irked even as other folks
consider concerns that they plainly don’t recognise about.
You controlled to hit the nail upon the highest and also outlined out the whole thing
with no need side effect , folks can take a signal.
Will likely be back to get more. Thanks
Marzena
Thank you for visiting..